Coraz częściej dochodzę do wniosku, że sposób pracy programistów nie został jeszcze całkowicie zbadany. Lawina, którą zapoczątkowali Gang of Four zbiera coraz większe żniwo. Zaczęliśmy od wzorców projektowych w tworzeniu kodu, dalej już popłynęło wzorce w projektowaniu stron www, wzorce J2EE (w innych technologiach pewnie też), wzorce integracyjne, wzorce, wzorce, wzorce...
Nie sposób zauważyć, że choć odkrywanie wzorców projektowych przebiega bardzo ekspansywnie, to jednak ogranicza się on tylko do jednej płaszczyzny: umiejętności technicznych. Nietrudno odgadnąć przyczynę tego stanu rzeczy, wszak pracujemy w konkretnej technologii, za pomocą konkretnych narzędzi i biegłość w praktyce jest gwarantem naszej atrakcyjności jako profesjonalisty w zawodzie.
Pracując z programistami w trakcie szkoleń, jako zewnętrzny konsultant, czy też jako członek zespołu, zauważam, że doskonalenie naszych umiejętności i poszukiwanie wzorców powinno odbywać się w co najmniej dwóch płaszczyznach. Pierwsza – wspomniane wcześniej umiejętności techniczne – rozwija się bardzo ekspansywnie. Druga – umiejętności nietechniczne (mniejsza teraz o nazwę) – trzeba przyznać, że trochę kuleje. Nie tak dawno pisałem o tego rodzaju umiejętnościach w artykule Metaprogramy w tworzeniu oprogramowania. Od tamtej chwili rosła we mnie chęć poszukiwania dobrych praktyk programistycznych na nietechnicznym poziomie. Owa chęć nabiera kształtu w niniejszym artykule. Postanowiłem sobie tropić wzorce w pracy programistów. Ponieważ łatwiej mi najpierw zdefiniować antywzorzec, to od nich właśnie zacznę. Będę wyróżniał postawy i schematy działania, które w moim odczuciu negatywnie wpływają na pracę programisty i jeśli to możliwe będę poszukiwał remedium.
Kilka postów wcześniej pisałem o postawie roboczo nazwanej Job Security, którą z cała pewnością można można nazwać antywzorcem. Teraz czas na drugi, który pozwoliłem sobie nazwać: The error is out there.
Niełatwo zapanować na tym schematem postępowania. Gdy poszukujemy przyczyny wadliwego działania kodu, niemal zawsze przyjmowane jest milczące założenie, że przyczyną błędu jest wadliwie działający framework, lub błąd w bibliotece, lub błąd w systemie, lub błąd współpracownika, lub działanie sił wyższych. Po kilku godzinach poszukiwań okazuje się jednak, że przyczyną zamieszania była literówka. Oczywiście wszystkie z uprzednio wymienionych błędów mogą się zdarzyć, lecz najczęściej wina leży po naszej stronie. Z jakiś powodów programiści odczuwają opór przed zaakceptowaniem faktu, że to oni mogą być przyczyną swoich niepowodzeń. A spróbuj takiemu programiście powiedzieć, że to on jest przyczyną błędu! Zdarzyło mi się parę razy narobić sobie w ten sposób wrogów, więc teraz jestem ostrożny w tego typu komentarzach.
Jak zatem sobie radzić w tego typu sytuacjach? Pytanie trzeba rozbić na dwie części. Po pierwsze, jak radzić sobie jeśli komuś pomagam oraz jak radzić sobie jeśli problem dotyczy mnie samego.
W pierwszym przypadku jest dużo prościej. Tak to już jest, że szybciej dostrzegamy czyjeś błędy niż nasze własne. Jeśli chcę komuś pomóc to unikam mówienia wprost o jego błędach – to zwyczajnie nie działa. Sprawdzają się za to niedyrektywne metafory, np. „Mój kolega też miał podobny problem i...”. Buduję krótką historyjkę o „moim koledze”, w której przekazuję wskazówki odnośnie możliwych rozwiązań. Metoda sprawdza się w 90% przypadków. Pozostałe 10% albo wymaga bardziej wyrafinowanych metod albo trafiliśmy na nieuleczalny przypadek.
Sprawy stają się bardziej skomplikowane, gdy chodzi o nas samych. Kluczem do sukcesu w tej materii jest rozwijanie umiejętności introspekcji. Wyjściowym ćwiczeniem może być tu przyjęcie założenia, że „przyczyna wadliwego działania aplikacji leży po mojej stronie”. Zdaję sobie sprawę, że reguła nie sprawdza się w 100% przypadków, ale w większości tak. Przyjęcie tego wstępnego założenia znacząco oszczędza czas. Dopiero po upewnieniu się, za pomocą możliwie obiektywnych kryteriów (warto poprosić kogoś o przeanalizowanie problemu) można przystąpić do oskarżania bibliotek i frameworków o spowodowanie kłopotów.